piątek, 29 sierpnia 2014

♛ Queens of shopping ♛


Witam wszystkich w ten piękny, słoneczny, aczkolwiek zbliżający się ku końcu ostatni dzionek wakacji!
Razem z moją przyjaciółką starałyśmy się pożegnać należycie wakacje 2014. Wczoraj udałyśmy się na nasz pobliski rynek, gdzie szukałyśmy dosłownie wszystkiego! Jestem ogromnie zadowolona, że udało mi się kupić kalosze w dobrej cenie i dobre jakościowo. Są one koloru białego, nieco za kostkę. Uroku dodaje im czarna gumowa wstążeczka. Zakupiłam je za 29 złotych. Niestety nie wiem, jak nazywał się ten sklep.
Wczoraj wpadłyśmy po drodze na pyszne bubble tea. Tutaj chcę wam polecić mój ulubiony smak, który właśnie wczoraj sama skomponowałam; jest to kumkwat, jabłko z popping boba o smaku liczi oraz ananasową galaretką. O ile ja trafiłam ze smakiem, Ania nie, ponieważ jej bubble tea było o smaku mlecznej kawy. Okropne! U nas takie duże bubble tea kosztuje 8 złotych, natomiast małe ok. 5/6 zł. Później posiedziałyśmy trochę na rynku, odwiedziłyśmy parę sklepów z ciuchami i butami, a na jakimś stoisku ze słodyczami dostrzegłam moje ukochane "Love Hearts", czyli pudrowe, twarde cukiereczki. Zakupiłam ich połowę słoiczka za 2 złote.
Dziś obie kupiłyśmy kalosze. "Okazyjnie" udałyśmy się na pizzę do pubu "Monte Carlo". Zamówiłyśmy pizzę z ananasem, kurczakiem i serem.



Po przyjściu do domu czekała na nas miła niespodzianka - dowiedziałyśmy się ile i jakie osoby będą w naszej przyszłej klasie. Będzie dokładnie 12 dziewczyn i 19 chłopaków, a wychowawczynią jest nauczycielka muzyki i w-f.
Wczoraj spotkały się jeszcze nasze psy. Hasanie - jedno słowo tylko może to opisać. Na początku było trudno ich zakumplować, bo okazało się, że są o siebie zazdrośni!





Niedawno pokój mojej przyjaciółki został ukończony i zakupiłyśmy do niego cudowną roletę oraz wycieraczkę z logo Londynu :)





wtorek, 26 sierpnia 2014

"School today, school tomorrow, school forever" 1 z 2

Jako że za parę dni już szkoła dostanie rolę główną w naszych najgorszych koszmarach sennych, chciałabym podzielić się z Wami moimi obawami i oczekiwaniami co do gimnazjum, bo jak można wywnioskować po moim wieku, już za parę dni czekają na mnie nowi nauczyciele, koledzy, a także nowe otoczenie.
Jest to pierwsza część "przed". Następną planuję napisać w trakcie pierwszego tygodnia szkoły. Więc już zapraszam do czytania tej i następnej części!

Główną moją obawą dotyczącą pójścia do nowej szkoły jest akceptacja przez środowisko. W szóstej klasie miałam małe nieprzyjemności. Wiązały się one z tym, że połowa mojej klasy nie wiedziała, jak zachować się w moim towarzystwie. Ludzie, którzy mnie tak naprawdę nie znali sądzili, że jestem osobą "sztywną", bez poczucia humoru i mocno trzymającą się zasad religijnych, co dla mnie było kompletną bujdą, ponieważ jest zupełnie na odwrót.
Więc chciałabym, żeby nowi znajomi nie stwierdzili na początku, że jeśli nie śmieję się z czyjegoś nieszczęścia, to jestem sztywna i niewarta ich uwagi.
Drugą moją obawą jest dręczenie, wszelkiego typu hejty. Jestem osobą, która zazwyczaj stara się nie brać do serca obelg, ale, powiedzmy szczerze, że niejednokrotnie oszukujemy samego siebie mówiąc, że nas to nic nie obchodzi.
Chciałabym, żeby starsi uczniowie nie wywyższali się; nie traktowali nas jak jakieś paskudztwa i nie śmiali się za naszymi plecami, kiedy trafimy do złej klasy lub poprosimy o pomoc.
Kocenie też musi znać swoje umiary, bo jeśli ktoś chce popisać ci całą twarz wodoodpornym markerem to nie jest okay. Nie mam nic przeciwko pisaniu na rękach męskich narządów płciowych (XD).
Chciałabym mieć też w miarę porządną klasę, która jako tako trzyma się ze sobą. Coś, czego nienawidzę to obgadywanie za plecami. Wolę przyjąć prosto w twarz to, że ktoś mnie nie lubi i zawrzeć sojusz z taką osobą niż mówić do niej nie wiadomo co, a ona potem za naszymi plecami mówi, jak bardzo nas nienawidzi.

I to są chyba główne moje obawy. Istnieją jeszcze takie jak trafienie do złej klasy, "nieprzyjemności" z ludźmi z liceum, które jest połączone z naszym gimnazjum lub po prostu najzwyklejsza obawa, że coś pójdzie nie tak.
Jak już pisałam w poprzednich postach, nie stresuję się jakoś bardzo i jestem pozytywnie nastawiona. Może to dlatego, że zostało jeszcze wiele dni, może dlatego, że czuję, że mam przy sobie osoby, które są dla mnie najważniejsze, a może to też dlatego, że mój zapas stresu wyczerpał się na początku maja?
Uważam, że niepotrzebnie stresujemy się dodatkowo tym, co mówią nam znajomi, rodzice lub rodzeństwo. Tak więc ja staram się odrzucić gdzieś w bok opowiastki mojego starszego brata i za bardzo nie brać do serca tego, co mówią moi rodzice, którzy powtarzają, że na każdym kroku czekają na mnie z siekierą :)
W każdym razie jestem zmotywowana do działania i mam plan, jak być sobą. Najważniejsze to być uśmiechniętym i towarzyskim, a reszta jakoś się ułoży.

A jak wyglądał Twój pierwszy dzień w gimnazjum?
Czym stresujesz/ stresowałaś się idąc do nowej szkoły?
Czy Twoje obawy spełniły się lub Twoja szkoła okazała się kompletnie inna niż opisywali ci to znajomi/rodzeństwo/rodzice? 



A przeglądając WeHeartIt w poszukiwaniu natchnienia na ozdabianie zeszytów znalazłam to zdjęcie :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

(: we are who we are :)

Moja historia z kompleksami nie wiedzieć kiedy się zaczęła. Pamiętam, że najpierw były to moje włosy; że układam grzywkę na złą stronę, że one raz są takie, a na następny dzień inne. W późniejszym okresie moje kompleksy zaczęły "dojrzewać" jak jakieś jabłka na drzewie. Nie podobały mi się moje brwi, moje usta, moje oczy, moje ciało, a w końcu i cała twarz.
Myślę, że gdyby ludzie na ulicy nie wytykali cię palcami i nie obrażali, to na świecie w ogóle nie istniałoby coś takiego jak "kompleks".
Wiem, że wiele nastolatek uważa się za brzydkie. Nienawidzą swojej twarzy, uważają się za grube lub za chude.
Nie lubię sytuacji, kiedy ktoś myśli, że będzie mnie bawić to, że mnie obrazi. Bo, jakby popatrzeć na to z innej strony, jakoś zbyt bardzo nie jestem uszczęśliwiona, kiedy moi znajomi ze szkoły mówią "Hej, ty masz krzywą twarz!"
Tak, były takie przypadki. Dość bolesne. Zazwyczaj starałam się śmiać z tego, bo jak wiadomo, czasem po prostu wyładowuje to atmosferę.
Przez cały ubiegły rok szkolny siedziałam w ławce z moim kolegom. Jak wiadomo, chłopaki lubią denerwować. I pewnego dnia on po prostu powiedział, że mam krzywą twarz i narysował ludzika na ławce.
Nie było to miłe.
Nie mam pojęcia, czy faktycznie był taki głupi, czy chciał mnie rozbawić, ale faktem jest, iż mnie to zabolało, ponieważ jak każdy normalny człowiek chcę być akceptowana w środowisku.
Również faktem jest, że gdyby na świecie nie produkowano lalek Barbie, które są nam dobrze znane, nie uważałybyśmy się za najgorsze brzydoty. Nie wiem, co producenci tych "zabawek" mają na myśli, kiedy tworzą "ideał" w mniejszej postaci. Kiedy dorastamy bawiąc się Barbie, zapamiętujemy obraz laleczki i dążymy do tego, by być taką, jaka jest ona.
Kiedy byłam na wycieczce z okazji ukończenia podstawówki, to samo usłyszałam od pewnej pani, która pracowała w Muzeum Zabawek.
I to nie jest tak, że w tym momencie chcę się dowartościować pisząc jaka to ja jestem brzydka, że wyglądam jak żaba, albo mam twarz jakby mnie pociąg przejechał, bo nie to chcę przekazać przez tego posta.
Dopadają mnie dni, kiedy po prostu nie wychodzę na dwór myśląc, że ludzie nie chcą widzieć mnie i mojej twarzy. Nie lubię takich dni.
Zazwyczaj nie myślę o moich kompleksach. Nie lubię też zdjęć oraz tak zwanych "selfie".
Dlaczego?
No może dlatego, że w mojej głowie zakodowany jest "ideał" a ja boję się, że zbyt bardzo odstaję od tego wzorca.
I gdyby nie hejty, które często kierowane są pod naszym adresem, to nie byłoby czegoś takiego, jak bulimia i anoreksja. Gdyby w gazetach nie retuszowano wad modelek...
No ale pomarzyć można.
Tak naprawdę człowiek sam siebie niszczy. Kiedy ktoś nas hejtuje, chce on najprawdopodobniej zwrócić na siebie uwagę. Bo gdyby tak nie było, to ludzie nie mówiliby o chłopaku, który nosi spodnie rurki gej lub pedał.
No bo może warto jednak poznać kogoś zanim napisze się o nim w sieci?
No bo w sumie to tak łatwo oceniać, kiedy oglądamy kogoś filmiki na YouToube o kosmetykach lub innych rzeczach. Hej, no bo może jest jakieś mniejsze grono osób, których interesuje tego typu gadanina? I to wcale nie oznacza, że Ty, właśnie Ty musisz powiedzieć komuś, że jest brzydki, bo tobie nie podoba się jego lub jej działalność.
Na świecie istnieją miliardy ludzi, którzy nie są idealni. Co ja mówię, ideałów nie ma! To MY tworzymy swoje ideały, często się do nich upodabniając. Boimy się własnego "JA" i rujnujemy siebie.
Dlatego staram się nigdy nikogo nie hejtować, a także nie wspierać tego typu rzeczy. Każdy ma prawo do wyrażania siebie, do wolnego słowa i czynu. Istnieje jeszcze coś takiego jak krytyka neutralna.
"Nie słucham tego typu muzyki, ale widzę, że niektórym się ona podoba. No dobra, ja słucham zupełnie czegoś innego, ale jakoś niespecjalnie przeszkadza mi to, że dodajesz covery na YouTube"
To nie hejt. To wyrażenie własnego zdania. Nie lubisz tej muzyki? Okay, ale może inni ją lubią i to nie oznacza, że od razu musisz kogoś wyzywać.

To nie kompleksy mogą zniszczyć nam życie, a jedynie drugi człowiek. Jego czyny, za które nie ponosimy odpowiedzialności odbijają się na nas i wywołują TRWAŁE szkody.
Staram się nie myśleć o moich niedoskonałościach, bo to one tworzą mnie całą. Gdybym nie miała "krzywych" ust, gdyby moje nogi nie były "grube", moi znajomi nie znaliby tej Weroniki, którą jestem. Stworzyliby swoją Weronikę, dla nich idealną.
Często nie jest łatwo. Ale, powiedzmy szczerze. Kiedy w życiu było łatwo? Nie zamierzam się zmieniać, bo ktoś tego chce. Nie zamierzam dawać komuś satysfakcji i przegrać wszystko, co mam.
Jestem sobą. Jestem tą Weroniką, którą jestem i nie zamierzam być inna. Lepiej, żeby nienawidzili mnie przez to, jaka jestem, niż kochali za to, jaką nigdy nie będę.
:)





piątek, 22 sierpnia 2014

Monkeys eat bananas!

Dziś na blogu BLOG017 znalazłam prze genialny, a zarazem szybki przepis na bananowego shake. Pomimo tego, że jestem małpką i uwielbiam banany, nie miałam ochoty go robić. No cóż, do osiemnastej nudziło mi się tak bardzo, że pomimo braku talentu gastronomicznego i wiedzy na temat nowego blendera zakupionego przez moją mamę, wzięłam się do pracy.
Na wstępie sprostuję - nienawidzę shakeów. Zwykle mnie po nich mdli lub nie potrafię ich wypić do końca. No, ale jak to mówią "Do odważnych świat należy".
Zrobiłam wszystko zgodnie z instrukcją mojej rówieśniczki. Jestem zadowolona z uzyskanego smaku, chociaż (jak dla mnie) smak bananów zanika. Mimo to shake jest godny polecenia, jednakże nie potrafiłabym wypić więcej, niż dwa małe kubki (zgodnie z przepisem napój mój miał ponad 700ml). Z pewnością nadaje się na śniadanie, kiedy jesteśmy spóźnieni na spotkanie lub do szkoły.
Jeśli mielibyście ochotę spróbować wykonać bananowego shakea, odsyłam was do posta z instrukcją :)





Smacznego! ♥

środa, 20 sierpnia 2014

"Today I don’t feel like doing anything..."

Dzisiejszy dzień był naprawdę lazy. Dawno nie miałam takiego dnia, kiedy mogłabym po prostu robić wszystko i nic jednocześnie. Mogłam się zrelaksować, trochę poczytać i pomyśleć nad własnymi problemami patrząc w chmury. Dzień był idealny do leniuchowania na działce, słońce lekko świeciło, ale był też i wietrzyk. Tradycyjnie na zakończenie wakacji rodzinne grillowanie, chociaż nie jesteśmy do końca pewni, czy aby był pierwszy grill, no ale jak mówią "Pierwsi będą ostatnimi a ostatni pierwszymi". Na koniec umyłam naczynia i prawie potłukłam sześć talerzy, ponieważ siedział na nich ogromny pająk, a ja mam arachnofobię (bardzo silny lęk przed pająkami i innymi stworzeniami zbliżonymi do nich wyglądem).
Mimo pająka dzień zaliczam do udanych :) A oto zdjęcia, które zrobiłam:










"Szukając Alaski" - Johna Greena
Mój "talent" kulinarny nie zna granic! Spalone, słone, kruche babeczki.









niedziela, 17 sierpnia 2014

♥ SPDS (Szkolne Postanowienia Do Spełnienia) ♥

Jakieś dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku szkolnego zawsze postanawiam sobie ważny cel, który ma mnie zmotywować do nauki. Robię tak już od około trzech lat, a i ten rok szkolny, pomimo nowej szkoły, nie będzie wyjątkiem.
W szóstej klasie miałam dwa postanowienia, które też nie do końca wyszły, chociaż uwierzcie mi, w życiu tak się nie starałam! Chciałam osiągnąć najwyższą średnią w swoim życiu, a mianowicie 5.0 oraz szóstkę z J. Angielskiego. Jak to wyszło, no cóż... Przyznam szczerze, że nie było jakoś szczególnie łatwo, głównie przez moją matematykę nie osiągnęłam takiej średniej. (Miałam umowę z rodzicami, że kiedy będę miała średnią 5.0 oni pozwolą mi zrobić trzeci kolczyk w prawym uchu) Moja szóstka z Angielskiego też była niewypałem, chociaż już mniejszym, ponieważ byłam przez cały rok wyjątkowo aktywna - robiłam dodatkowe prace, pomagałam innym w nauce. Niestety zawaliła mi jedyna jedynka na cały rok szkolny za... Kartkówkę, o której nic nie wiedziałam, ponieważ zwyczajnie byłam po ospie. Kartkówka, którą poprawiłam na szóstkę.

W tym roku nie mam jakiś określonych planów, co do mojej średniej. Nie liczę nawet na świadectwo z biało-czerwonym paskiem, chociaż, żeby spełnić moje główne postanowienie, potrzebowałabym takowe posiadać. Ten rok będzie skupiał się na wymianie polsko-niemieckiej, którą organizuje moja nowa szkoła. O ile dobrze pamiętam, grupka uczniów z naszej szkoły wyjeżdża na tydzień na Święta Bożego Narodzenia do niemieckich rodzin. Wiem, że głównym językiem wymiany jest angielski, więc nie muszę martwić się tym, że w podstawówce takiego nie miałam.
To może już nie są postanowienia, a raczej zachcianki, chociaż mogę uznać to do kategorii "WAŻNE", ponieważ chciałabym wyjechać na chociaż jedną wycieczkę zagraniczną. I tutaj jest mój wkład, ponieważ zawarłam umowę z moimi rodzicami, że kiedy będę od września przez cały rok szkolny chodziła do szkoły na nogach, moim miesięcznym kieszonkowym będzie pięćdziesiąt złotych. I tu wkracza moja osóbka, ponieważ ja, żeby chociaż trochę wspomóc swoje marzenia, muszę zaoszczędzić te pieniążki, co jest nie lada wyzwaniem, zwłaszcza, jeśli będę chciała wyskoczyć gdzieś ze znajomymi na miasto coś zjeść lub kupić sobie jakieś leki do twarzy.
Ale tak - wolę chodzić do szkoły te prawie dwa kilometry pieszo i nie marnować tych pieniędzy na miesięczny bilet.
Tak więc tak prezentują się moje postanowienia na nowy rok szkolny. Mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować, ponieważ moim marzeniem jest, by zobaczyć kawałek świata, a takie wycieczki dają mi ogromną szansę. Czuję się zmotywowana do działania, chociaż, jak zawsze, mam wątpliwości. Ale popatrzmy na to z tej strony - mam jeszcze całe dwa tygodnie, by zacząć myśleć w kategoriach ocen!

A wy macie jakieś postanowienia szkolne?
Lubicie podróżować?
Czy wasza szkoła organizowała wyjazdy za granicę i wymiany?

czwartek, 14 sierpnia 2014

TMI TAG - Too Much Information

Dzisiaj z kompletnego braku zorganizowania, pomysłu, a także z lenistwa i rozpaczania nad niedawno zakupionym egzemplarzem "Szukając Alaski" Johna Greena, przychodzę z pierwszym tagiem, którego w życiu nie planowałam robić. Więc żeby nie przedłużać i jakoś zająć sobie te paręnaście minut i waszego i mojego życia, zaczynamy (:

1. Co masz na sobie? 
Białą wełnianą bluzę w zielone paski, stare dresy i białe skarpetki. 

2. Czy kiedykolwiek byłaś zakochana? 
W moim wieku raczej trudno o zakochanie, wiec nie. Na pewno nie.

3. Czy kiedykolwiek miałaś straszne zerwanie?
Odnosząc się do powyższego pytania; nie. 

4. Ile masz wzrostu.
Aktualnie 161cm :) 

5. Ile ważysz? 
Kobiety o wagę się nie pyta!

6. Jakieś tatuaże?
Planowane są, na razie ich nie ma (:

7. Jakiś piercing? 
Dwa kolczyki w prawym uchu i jeden w lewym, aczkolwiek teraz przestałam je nosić z racji "eksperymentu" trądzikowego. 

8. One true pairing - Para TV którą lubisz?
Jeju, naprawdę nie mam pojęcia, bo ja nie oglądam za dużo ani filmów, ani seriali. 
Bez sygnału...

9. Ulubiony program (serial)?
Jak już mówiłam nie oglądam za dużo telewizji, ale mogę śmiało wymienić Top Chef i Piekielną Kuchnię :)

10. Ulubione zespoły? 
Wiele takich jest, ponieważ ja naprawdę nie przykładam wagi do tego, jakich zespołów słucham.

11. Coś, czego ci brakuje?
Biletu dookoła świata,

12. Ulubiona piosenka?
Na smutne dni to będzie Give My Love - Ed Sheeran, All I Want - Kodaline oraz covery Hallelujah. 
Na szczęśliwe dni to będzie Born Free - Kid Rock, Best Day Of My Live - American Authors oraz Tonight (We Life Forever) - Union J.

13. Ile masz lat.
Mam trzynaście lat, jeden miesiąc i 14 dni. 

14. Znak zodiaku?
Bliźnięta.

15. Czego szukasz u partnera?
Wsparcia, poczucia humoru i inteligencji.

16. Ulubiony cytat?
"Nie była już nawet osobą, tylko rozkładającym się ciałem, ale kochałem ją w czasie teraźniejszym." ~ "Szukając Alaski" Johna Greena. 
"Jesteśmy jak psy obsikujące uliczne hydranty. Zatruwamy wody gruntowe toksycznymi sikami, znacząc wszystko co MOJE w żałosnej próbie przetrwania własnej śmierci." ~ "Gwiazd Naszych Wina" Johna Greena.
"Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, innego gorzej, jakoś się plecie, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko niczego nie da się zapomnieć. 
Po prostu nie da."

17. Ulubiony aktor?
Zdecydowanie Leonardo DiCaprio. 

18. Ulubiony kolor?
Niebieski, czerwony, żółty i zielony. 

19.Głośna muzyka czy cicha?
Nie chodzi o to, żeby słuchać muzyki cicho, tak, żeby nikt nie słyszał, ale zdecydowanie wolę cichą.

20. Gdzie idziesz, gdy jesteś smutny?
Do domu.

21. Jak długo zajmuje ci prysznic?
Ja uwielbiam siedzieć pod prysznicem, więc pewnie długo :)

22. Jak długo zajmuje ci przygotowanie się rano?
Gdy była szkoła wstawałam o 6.45 żeby zwlec się z łóżka do 7.00, a potem miałam pół godziny. Teraz na pewno tak nie będzie, ponieważ będę spory kawałek do szkoły musiała przebyć pieszo, więc będę po prostu wstawała wcześniej.

23. Biłaś się kiedyś?
Można powiedzieć, że ja ciągle się biję - z bratem!

24. Co cię kręci/ Co ci się podoba u chłopców?
Oczy, kolczyki w uszach, kręcone włosy i tatuaże.

25. Co cię nie kręci/ Co ci się nie podoba u chłopców?
Chamskie zachowanie, wywyższanie się, poniżanie słabszych.

26. Powód, dla którego założyłaś bloga?
Chciałam podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat skóry tłustej trądzikowej, ale wyszło mi coś zupełnie innego, niż kosmetyczny blog :)

27. Czego się boisz?
Czego się boję... Pająków, chodzenia ulicą po zmroku, śmierci.  

28. Kiedy ostatnio płakałaś?
Wczoraj wieczorem! Jestem osobą łatwo wzruszającą się.

29. Kiedy ostatnio powiedziałaś, że kogoś kochasz?
Przedwczoraj mamie. Uważam, że powinniśmy jak najczęściej używać tego słowa w stosunku do bliskich (:

30. Co oznacza twoja nazwa?
Unrealizable po angielsku znaczy "niemożliwy do zrealizowania", co ma po prostu związek z tym, że czasem nie możemy czegoś zrobić do końca, ale jest jeszcze na końcu moja ulubiona liczba - 47, która tak jakby przekazuje, że nie możemy się poddawać, bo jeśli się nie poddamy, spotka nas nagroda. Chciałam to właśnie przekazać przez tę nazwę :)

31. Ostatnio przeczytana książka?
"Gwiazd Naszych Wina" Johna Greena (kolejny raz).

32. Książka, którą aktualnie czytasz?
"Szukając Alaski" Johna Greena.

33. Jaki serial TV ostatnio obejrzałaś?
Chyba w maju oglądałam "Barwy Szczęścia". Tak więc widać, jak często oglądam seriale :)

34. Ostatnia osoba, z którą rozmawiałaś?
Mama.

35. Relacja pomiędzy tobą, a osobą, której ostatnio wysłałaś SMSa?
Najlepsze przyjaciółki.

36. Ulubiona potrawa?
Spaghetti bolognese i pierogi.

37. Miejsce, które chcesz odwiedzić?
Cały świat.

38. Ostatnie miejsce, w którym byłaś?
Aktualnie jestem w swoim pokoju, a byłam w sklepie.

39. Czy ktoś ci się teraz podoba?
Od dłuższego czasu nie.

40. Ostatni raz, kiedy pocałowałaś kogoś?
We wtorek moją mamę w policzek :)

41. Ostatni raz, kiedy ktoś cię obraził?
Nie przypominam sobie.

42. Ulubiony smak słodki?
Nie mam.

43. Na jakich instrumentach grasz?
Trzy i pół roku temu próbowałam nauczyć się grać na gitarze, ale skończyło się, że wisi ona na mojej ścianie jako ozdoba. Więc gram na nerwach.

44. Ulubiona część biżuterii?
Skórzane bransoletki i wisiorki.

45. Ostatni uprawiany sport?
Bieg po pizzę.

46. Jaką piosenkę ostatnio śpiewałaś?
Śpiewam teraz Union J - Tonight (We Live Forever).

47. Ulubiony tekst na podryw?
Nie mam takiego.

48. Czy kiedykolwiek użyłaś tego tekstu.
Patrz pytanie wyżej.

49. Z kim ostatnio przebywałaś w wolnym czasie.
Z bratem.

50. Kto powinien odpowiedzieć na te pytania.
Wszyscy.

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam na śmierć :) Poniżej dodaję kilka zdjęć z dzisiejszego mojego eksperymentowania w kuchni:
Dzisiaj byłam w kuchni z moją mamą, która zrobiła ten pyszny "placek" z jabłkami, bananem i słodką bitą śmietaną w mikrofalówce. Ja natomiast chciałam powrócić cztery lata wstecz do nocy, kiedy oglądałam w telewizji program kulinarny. Może niezbyt smacznie wyglądające pieczarki z serem na ostro w moim wykonaniu, ale naprawdę przepyszne.





wtorek, 12 sierpnia 2014

♥ RR - Rainy Reading ♥

Za oknem zimno, ponuro i deszczowo, czyli moja pogoda :)
Tym razem witam wszystkie mole książkowe, pajączki i mróweczki!
Przychodzę do Was dzisiaj z tym, co dla mnie jest bardzo bliskie sercu, a czego nie lubi 56% polaków. Tak, tak, możesz wrócić do przywitania i już dowiedzieć się, o czym jest wtorkowy post.
Moja przygoda z czytaniem zaczęła się, kiedy byłam u mamy w brzuchu, ponieważ czytała mi ona bajki. W sumie może wydawać się to dziwne, ale tak właśnie było. Unrealizable - mol od urodzenia!
W miarę jak rosłam zagłębiałam się w coraz to poważniejsze książki, niejednokrotnie natrafiając na takie, które były nieodpowiednie dla dziecka, powiedzmy, w wieku siedmiu lat. Czytałam wszystko, od bajek i baśni po klasykę, aż w końcu natrafiłam na coś, co moim zdaniem, zatrzymało tę lawinę literatury. Dramaty, niekoniecznie miłosne. I, wiem, jak to musi wyglądać i co teraz myślicie - Un, dlaczego nie cieszysz się życiem? Dlaczego właśnie taki ponury gatunek?
Bo tragedie, porażki mnie po prostu fascynują. Jest w nich jakaś przedziwna moc, która daje mi poczucie niedosytu, co jest najciekawsze w czytaniu książek. Aczkolwiek nie przykładajcie tego uczucia do kategorii detektywistycznej, której po prostu nie znoszę. Podczas gdy inni uwielbiają śledzić historie Sherlocka Holmesa, ja wolę zastanawiać się, dlatego Titanic zatonął, dlaczego to właśnie mały Bran spadł z wieży. Niejednokrotnie takie przemyślenia sprawiają, że czuję się mniej szczęśliwa, i pewnie za bardzo przeżywam wszystko to, co dzieje się w tej "nudnej" książce, ale niestety taka już jestem i tego nie zmienię.
Moi znajomi dziwią się, że kiedy mamy wakacje - długi czas, kiedy można odpocząć od czytania, nauki i pisania, ja po prostu siedzę w tym jeszcze bardziej. Nie potrafiłabym ot tak przestać czytać; biblioteka jest dla mnie rajem. Stąd też moje "wybitne" zdolności polonistyczne, ale to nie o nich teraz chcę pomówić.
I myślę, że mogę się teraz pochwalić swoim małym osiągnięciem, jakim jest przekonanie w ciągu dwóch lat mojej najlepszej przyjaciółki, Ani, do czytania. Ona nie cierpiała czytać, a co dopiero chodzić do biblioteki. I niedawno sama przyznała się do choroby, zwanej PKOZ (Potrzeba Książki Od Zaraz)! Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, ponieważ czytanie to naprawdę wspaniała rzecz!
Jeśli już jesteśmy w temacie, to chciałabym w skrócie przedstawić Wam moje malutkie "dzieci", które leżą u mnie na półce i co chwila ich stronice są wertowane. Tak, w skrócie, ponieważ o książkach mogę opowiadać całymi godzinami!




"Szukając Alaski" Johna Greena. Kupiłam ją akurat dzisiaj i jest to wynagrodzenie mi jutrzejszego dnia, ponieważ jednak nigdzie się w te wakacje nie wybieram. Jestem bardzo zadowolona z zakupu, chociaż, nie ukrywam, liczyłam na zakup "Papierowych Miast". Książka rywalizowała z "15 Dni Bez Głowy" Davea Cousina, ale jak widać wygrała. Kupiłam ją w Matrasie za 34.90 zł i jak na razie zapowiada się świetnie!



I kiedy już jesteśmy przy Johnie Greenie, chciałabym Wam zaprezentować świetnie znaną "Gwiazd Naszych Wina", którą kupiłam sobie chyba na urodziny, to było jakoś w czerwcu. Jak widać na razie dobrze się trzyma. W ciągu tych wakacji przeczytałam ją dwa razy, za każdym razem płacząc jeszcze bardziej. Pamiętam, jak przyniosłam ją do szkoły, kiedy pomagaliśmy naszej wychowawczyni przeprowadzać się z parteru na ostatnie piętro i dziewczyny, które właśnie też dużo czytają, zaczęły płakać, słysząc list Augustusa do Van Houtena. Jak widać mój egzemplarz jest z okładką filmową, która strasznie mi się podoba. Książka została zakupiona przez stronę Empik za 34.90 zł.





Do pełnej kolekcji brakuje mi jeszcze tylko "Papierowe Miasta" oraz "19 Razy Katherine".



"Dotyk Gwen Frost" autorstwa Jennifer Estep dostałam, kiedy kończyłam podstawówkę z tym słynnym biało-czerwonym paskiem. Pochłonęłam ją w całe trzy dni. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ, jak już wspominałam, nie gustuję tylko w dramatach, ale także w... No właśnie. Książkach mitologicznych, fantastycznych. Bardzo chciałabym przeczytać kolejne części, ponieważ jestem ciekawa, jak główna bohaterka, Gwen, poradzi sobie i z Lokim, Tym Złym, i z Loganem, Tym Zakochanym.




Przyznam się bez bicia, że tej książki akurat jeszcze nie przeczytałam. "Jej Wszystkie Życia" Kate Atkinson przyciągnęły mnie przede wszystkim swoją bajeczną okładką i urzekły opisem. Niestety, miałam inne wyobrażenia co do treści i uwierzcie mi, że ta książka po prostu mnie przerosła. Ona tak idealnie pasuje do klasyki, iż po prostu nie potrafię jej dokończyć. Pożyczałam ją koleżankom i one także stwierdziły, iż to wykracza poza nasze trzynastoletnie umysły. Więc leży sobie wśród innych tomów. Być może sięgnę po nią po latach i zobaczę, jak fantastyczna jest. No ale cóż, książeczka została zakupiona w Lidlu za ok. 24 zł.




I zanim zjedziecie na dół i napiszecie jakiś niewłaściwy komentarz, chcę wyjaśnić, w jaki sposób książka "100% Oficjalnie Justin Bieber Dopiero Się Rozkręcam" wpadła w moje łapki. Otóż jakieś dwa lata temu jak prawie każda jedenastolatka szalałam za nim i byłam Belieber. Jak wiadomo to przeminęło, a książka nadal u mnie jest. I chociaż już nie jestem fanką Justina, to i tak lubię czytać tę książkę, bo ona napawa mnie jakąś iskierką nadziei, że może czyiś fani nie są tylko fanami. W każdym razie ostatnio zastanawiałam się, czy by ją nie sprzedać, ponieważ książka jest w świetnym stanie i była używana tylko dwa razy.



Czwarta klasa, czas uwielbiania koników i wszelakich istotek konopodobnych. "Mój Kary" Anny Sewell dostałam od koleżanki na Boże Narodzenie i od tamtego czasu przeczytałam tylko do połowy. Książka nie zachęca mnie ani okładką, ani treścią. Niemniej jednak bardzo dziękuję za ten prezent. Jest uroczy i przypomina mi o tamtych życzeniach bożonarodzeniowych.



Tę książkę "Emilia z Kwiatem Lilii Leśnej" autorstwa Ewy Nowackiej dostałam zupełnie niespodziewanie jako nagrodę za biało-czerwony pasek na świadectwie w czwartej klasie. Zupełnie się nie spodziewałam, że załapię się do tej dobrej średniej, a jednak i pani musiała coś na szybko kupić, więc ja dostałam tę książkę. Próbowałam ją przeczytać, jednak okazało się, że jest nie o tyle co ciężka, o ile zbyt łatwa. Ja z reguły nie czytuję książek polskich autorów, ani też nie słucham polskiej muzyki, dlatego też ciężko mi się takie coś czyta.


Swego czasu czytywałam jeszcze sagę "Zmierzch" autorstwa Stephenie Meyer, i kiedy zobaczyłam w Lidlu "Księżyc w Nowiu", którego nigdzie w bibliotekach nie było, po prostu rzuciłam się na to i zapłaciłam. Od tamtego czasu nieużywana, leży sobie na półce w samotności i pragnie jednak być wśród innych części "Zmierzchu".



W te wakacje udałam się do biblioteki i wypożyczyłam trzy części "Gry o Tron" autorstwa Georgea R. R. Martina, tj. "Gra o Tron", "Starcie Królów" oraz "Nawałnica Mieczy". I chociaż muszę je zwrócić, to i tak postanowiłam je tutaj zaprezentować, bo seria wciąga niemiłosiernie. Jak na razie jestem na stronie 260 pierwszej części, ale myślę, że uporam się z nią do końca września, jako że jest ona gruba, a za niedługo zaczynamy naukę! 






To by było na tyle z mojej strony. Mam dla was jeszcze pytanko, które znajdziecie poniżej :) Korzystajcie z wakacji i do napisania w następnym poście!

Jakie książki znajdują się w twojej biblioteczce?
Jakie gatunki literatury lubisz?
Spam i niewłaściwe komentarze będą usuwane.
W komentarzu zostaw link do swojego bloga - na pewno tam zajrzę!
Nie uznaję obserwacji za obserwację (:
Serdecznie dziękuję za każdy komentarz, uśmiech i niewidzialne łapkowanie moich postów, a także za obserwację ♥ Daje to ogromną motywację do dalszego działania :)