Tym razem witam wszystkie mole książkowe, pajączki i mróweczki!
Przychodzę do Was dzisiaj z tym, co dla mnie jest bardzo bliskie sercu, a czego nie lubi 56% polaków. Tak, tak, możesz wrócić do przywitania i już dowiedzieć się, o czym jest wtorkowy post.
Moja przygoda z czytaniem zaczęła się, kiedy byłam u mamy w brzuchu, ponieważ czytała mi ona bajki. W sumie może wydawać się to dziwne, ale tak właśnie było. Unrealizable - mol od urodzenia!
W miarę jak rosłam zagłębiałam się w coraz to poważniejsze książki, niejednokrotnie natrafiając na takie, które były nieodpowiednie dla dziecka, powiedzmy, w wieku siedmiu lat. Czytałam wszystko, od bajek i baśni po klasykę, aż w końcu natrafiłam na coś, co moim zdaniem, zatrzymało tę lawinę literatury. Dramaty, niekoniecznie miłosne. I, wiem, jak to musi wyglądać i co teraz myślicie - Un, dlaczego nie cieszysz się życiem? Dlaczego właśnie taki ponury gatunek?
Bo tragedie, porażki mnie po prostu fascynują. Jest w nich jakaś przedziwna moc, która daje mi poczucie niedosytu, co jest najciekawsze w czytaniu książek. Aczkolwiek nie przykładajcie tego uczucia do kategorii detektywistycznej, której po prostu nie znoszę. Podczas gdy inni uwielbiają śledzić historie Sherlocka Holmesa, ja wolę zastanawiać się, dlatego Titanic zatonął, dlaczego to właśnie mały Bran spadł z wieży. Niejednokrotnie takie przemyślenia sprawiają, że czuję się mniej szczęśliwa, i pewnie za bardzo przeżywam wszystko to, co dzieje się w tej "nudnej" książce, ale niestety taka już jestem i tego nie zmienię.
Moi znajomi dziwią się, że kiedy mamy wakacje - długi czas, kiedy można odpocząć od czytania, nauki i pisania, ja po prostu siedzę w tym jeszcze bardziej. Nie potrafiłabym ot tak przestać czytać; biblioteka jest dla mnie rajem. Stąd też moje "wybitne" zdolności polonistyczne, ale to nie o nich teraz chcę pomówić.
I myślę, że mogę się teraz pochwalić swoim małym osiągnięciem, jakim jest przekonanie w ciągu dwóch lat mojej najlepszej przyjaciółki, Ani, do czytania. Ona nie cierpiała czytać, a co dopiero chodzić do biblioteki. I niedawno sama przyznała się do choroby, zwanej PKOZ (Potrzeba Książki Od Zaraz)! Jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, ponieważ czytanie to naprawdę wspaniała rzecz!
Jeśli już jesteśmy w temacie, to chciałabym w skrócie przedstawić Wam moje malutkie "dzieci", które leżą u mnie na półce i co chwila ich stronice są wertowane. Tak, w skrócie, ponieważ o książkach mogę opowiadać całymi godzinami!
"Szukając Alaski" Johna Greena. Kupiłam ją akurat dzisiaj i jest to wynagrodzenie mi jutrzejszego dnia, ponieważ jednak nigdzie się w te wakacje nie wybieram. Jestem bardzo zadowolona z zakupu, chociaż, nie ukrywam, liczyłam na zakup "Papierowych Miast". Książka rywalizowała z "15 Dni Bez Głowy" Davea Cousina, ale jak widać wygrała. Kupiłam ją w Matrasie za 34.90 zł i jak na razie zapowiada się świetnie!
I kiedy już jesteśmy przy Johnie Greenie, chciałabym Wam zaprezentować świetnie znaną "Gwiazd Naszych Wina", którą kupiłam sobie chyba na urodziny, to było jakoś w czerwcu. Jak widać na razie dobrze się trzyma. W ciągu tych wakacji przeczytałam ją dwa razy, za każdym razem płacząc jeszcze bardziej. Pamiętam, jak przyniosłam ją do szkoły, kiedy pomagaliśmy naszej wychowawczyni przeprowadzać się z parteru na ostatnie piętro i dziewczyny, które właśnie też dużo czytają, zaczęły płakać, słysząc list Augustusa do Van Houtena. Jak widać mój egzemplarz jest z okładką filmową, która strasznie mi się podoba. Książka została zakupiona przez stronę Empik za 34.90 zł.
Do pełnej kolekcji brakuje mi jeszcze tylko "Papierowe Miasta" oraz "19 Razy Katherine".
"Dotyk Gwen Frost" autorstwa Jennifer Estep dostałam, kiedy kończyłam podstawówkę z tym słynnym biało-czerwonym paskiem. Pochłonęłam ją w całe trzy dni. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ, jak już wspominałam, nie gustuję tylko w dramatach, ale także w... No właśnie. Książkach mitologicznych, fantastycznych. Bardzo chciałabym przeczytać kolejne części, ponieważ jestem ciekawa, jak główna bohaterka, Gwen, poradzi sobie i z Lokim, Tym Złym, i z Loganem, Tym Zakochanym.
Przyznam się bez bicia, że tej książki akurat jeszcze nie przeczytałam. "Jej Wszystkie Życia" Kate Atkinson przyciągnęły mnie przede wszystkim swoją bajeczną okładką i urzekły opisem. Niestety, miałam inne wyobrażenia co do treści i uwierzcie mi, że ta książka po prostu mnie przerosła. Ona tak idealnie pasuje do klasyki, iż po prostu nie potrafię jej dokończyć. Pożyczałam ją koleżankom i one także stwierdziły, iż to wykracza poza nasze trzynastoletnie umysły. Więc leży sobie wśród innych tomów. Być może sięgnę po nią po latach i zobaczę, jak fantastyczna jest. No ale cóż, książeczka została zakupiona w Lidlu za ok. 24 zł.
I zanim zjedziecie na dół i napiszecie jakiś niewłaściwy komentarz, chcę wyjaśnić, w jaki sposób książka "100% Oficjalnie Justin Bieber Dopiero Się Rozkręcam" wpadła w moje łapki. Otóż jakieś dwa lata temu jak prawie każda jedenastolatka szalałam za nim i byłam Belieber. Jak wiadomo to przeminęło, a książka nadal u mnie jest. I chociaż już nie jestem fanką Justina, to i tak lubię czytać tę książkę, bo ona napawa mnie jakąś iskierką nadziei, że może czyiś fani nie są tylko fanami. W każdym razie ostatnio zastanawiałam się, czy by ją nie sprzedać, ponieważ książka jest w świetnym stanie i była używana tylko dwa razy.
Czwarta klasa, czas uwielbiania koników i wszelakich istotek konopodobnych. "Mój Kary" Anny Sewell dostałam od koleżanki na Boże Narodzenie i od tamtego czasu przeczytałam tylko do połowy. Książka nie zachęca mnie ani okładką, ani treścią. Niemniej jednak bardzo dziękuję za ten prezent. Jest uroczy i przypomina mi o tamtych życzeniach bożonarodzeniowych.
Tę książkę "Emilia z Kwiatem Lilii Leśnej" autorstwa Ewy Nowackiej dostałam zupełnie niespodziewanie jako nagrodę za biało-czerwony pasek na świadectwie w czwartej klasie. Zupełnie się nie spodziewałam, że załapię się do tej dobrej średniej, a jednak i pani musiała coś na szybko kupić, więc ja dostałam tę książkę. Próbowałam ją przeczytać, jednak okazało się, że jest nie o tyle co ciężka, o ile zbyt łatwa. Ja z reguły nie czytuję książek polskich autorów, ani też nie słucham polskiej muzyki, dlatego też ciężko mi się takie coś czyta.
W te wakacje udałam się do biblioteki i wypożyczyłam trzy części "Gry o Tron" autorstwa Georgea R. R. Martina, tj. "Gra o Tron", "Starcie Królów" oraz "Nawałnica Mieczy". I chociaż muszę je zwrócić, to i tak postanowiłam je tutaj zaprezentować, bo seria wciąga niemiłosiernie. Jak na razie jestem na stronie 260 pierwszej części, ale myślę, że uporam się z nią do końca września, jako że jest ona gruba, a za niedługo zaczynamy naukę!
To by było na tyle z mojej strony. Mam dla was jeszcze pytanko, które znajdziecie poniżej :) Korzystajcie z wakacji i do napisania w następnym poście!
Jakie książki znajdują się w twojej biblioteczce?
Jakie gatunki literatury lubisz?
kurcze muszę wreszcie kupić gwiazd naszych wina. nawet byłam dzisiaj w księgarni, ale jakoś w końcu nie kupiłam ;)
OdpowiedzUsuńświetny post ;)))
http://wiecznieszczesliwa.blogspot.com/
Tak, tak! Polecam! Napisz do mnie, jeśli się zdecydujesz na zakup i zaczniesz czytać! :)
UsuńUwielbiam fantasy i kryminały, romansidło też czasem poczytam :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej to lubię Cassandrę Clare ♥
queen-of-day.blogspot.com
chyba musze zajrzec do empika po kolejna ksiazke johna greena, GNW wymiata!:)
OdpowiedzUsuńxx
ankagrzanka.blogspot.com
Ja właśnie kończę szukając alaski i nie spodziewałam się 98% wydarzeń, jakie tam ma miejsce. Oczywiście łzy zapewnione! (:
Usuń