Tak, moi kochani. Ja sama borykam się z tym problemem już czwarty rok.
Trądzik - zmora wielu twarzy. Maszyna do zabijania.
Tak, tak. Trądzik potrafi przeistoczyć się właśnie w tę maszynę. Zabija nasze samopoczucie i akceptację siebie.
Tutaj chciałabym opisać Wam po troszku te, praktycznie, cztery lata, podczas których obserwowałam swoją skórę i doszłam do pewnych wniosków, które wysunę później.
Na początku były to pojedyncze krosteczki, które szybko same znikały. Nie czułam potrzeby faszerowania się jakimiś antidotami i nie wiadomo czym. Niestety później zaczęło się - najpierw czoło. Przez długi czas borykałam się z wypryskami na czole, później w magiczny sposób trądzik przeniósł się na skronie, następnie znów na czoło. Trwało to jakieś półtora roku, podczas którego zdałam sobie sprawę, że niestety muszę coś z tym zrobić. Wiadomo, że wtedy jeszcze nie zwracało się aż takiej uwagi na swój wygląd etc.
Taki stan utrzymywał się przez dłuższy czas, później moja skóra zaczęła się strasznie przetłuszczać w okolicach nosa, policzków oraz czoła. Jakiś czas później Zmora przeniosła się znowu, tym razem na policzki oraz okolice ust i brody. I tak było też znów jakiś czas, aż w końcu przyszedł ten okres, w którym aktualnie się znajduję, a było to parę miesięcy temu. Po prostu krostki zaczęły się pojawiać znów na czole i skroniach, tyle że zostawały na policzkach i brodzie. Były to właśnie malutkie krosteczki, skupione najczęściej w jednym miejscu.
Postanowiłam naprawdę coś z tym zrobić, ponieważ mój trądzik doprowadził mnie do stanu, kiedy to nie miałam ochoty wychodzić i przebywać w towarzystwie moich znajomych. Czułam się przez to gorsza. Do tego doszło zdanie niektórych osób, że nie potrafię się śmiać i jestem nudna, ale to inna bajka. Moje samopoczucie nie było w tym okresie najlepsze. Były dni, kiedy kłóciłam się z mamą, ponieważ po prostu twierdziłam, iż osoba z trądzikiem nie powinna wychodzić nawet z domu.
W końcu Coś zrobiliśmy. Przedtem chcę jeszcze zaznaczyć, iż byłam już raz u dermatologa i stwierdzam, iż mi pani dermatolog nie pomogła, ponieważ pomimo smarowania twarzy różnymi specyfikami, zmian nie było widać.
Postanowiłam, po tym, co stało się podczas używania żelu-peelingu Clean Deeper z Nivea Visage, postawić na naturalne kosmetyki. Przez jakiś czas przemywałam twarz herbatką z rumianku, aczkolwiek nie polecam jej, tak samo, jak odradzam wcześniej wspomniany peeling, ponieważ w trakcie używania go, moja skóra została dość mocno podrażniona; moja twarz była cała czerwona i zaogniona. Niemiłosiernie piekło.
Zapytałam się mojej rodzinnej lekarki, co by mi ona poleciła. Porównując ją do pani dermatolog, moja lekarka uważnie przyjrzała się mojej twarzy i określiła mój trądzik jako pospolity, ze skłonnościami do tworzenia skupień, a do tego przyznała, że moja skóra jest typem przetłuszczającej się. Podała mi jako przykład sytuację starszego o rok kolegi, u którego interweniować miał już chirurg. Wyobraźcie sobie, jak dramatyczna musiała być jego sytuacja.
Więc wykupiłam na receptę żel Epiduo 15g oraz udałam się do ziołowej apteki po herbatkę z czystka. Muszę przyznać, że są dość spore efekty. Piję herbatkę raz dziennie, na noc nakładam na twarz małą dawkę żelu i to mi pomaga. Oczywiście, na początku moja twarz strasznie szczypała i był moment, kiedy zaprzestałam stosowania Epiduo, a teraz znów do niego powróciłam. Zbawienny skutek? Nie całkiem. Oczywiście, wypryski w jakiś magiczny sposób nie zniknęły za jednym zamachem, ale jest ich mniej. Lek świetnie się sprawuje przy podskórnych zmianach trądzikowych, ponieważ je wysusza. Pozbyłam się już trądziku wokół ust i na policzkach, a także częściowo na czole i brodzie.
I jak to powiedziała pani doktor - wiara czyni cuda. Czasem trzeba tylko wierzyć, bo może się okazać, że to najlepszy lek :)
Poniżej umieszczam zdjęcia preparatów, które stosowałam, a które, jak na razie, leżą u mnie na półce. Kiedy skończę stosować Epiduo Żel, znów postawię na Sudocrem, ponieważ jak na razie to on jest na drugim miejscu w moim rankingu. Niestety, to nie są wszystkie rzeczy, które używałam, ponieważ reszta, jak wiadomo, skończyła się i stwierdziłam, że to, co mi nie pomaga, nie będzie u mnie dłużej gościło.
Mam nadzieję, że komuś pomogłam chociaż trochę i naprowadziłam na bardziej "naturalne" preparaty, bo, uwierzcie mi, im mniej, tym lepiej dla waszej skóry.
Więc pamiętajcie - czystek do picia. Ja w ziołowej apteczce zapłaciłam za niego 15 złotych. Starcza on na ponad miesiąc picia herbatki, i ja go naprawdę bardzo polecam wszystkim do spróbowania. Nawet jeśli nie lubisz herbatek, nie znosisz ich tak, jak ja, to warto spróbować, bo może właśnie potrzebujesz wewnętrznego oczyszczenia!
:)
Tonik przeciwtrądzikowy Care Control, antybakteryjny complex z Soraya. Zakupiony w Rossmanie za 13,10 zł. |
Tonik oczyszczający Stay Clear, Nivea Visage. Zakupiony w Rossmanie za 14 zł. |
Żel-peeling do codziennego mycia twarzy Clean Deeper, Nivea Visage. Zakupiony w Rossmanie za 14 zł. |
Sudocrem - krem barierowo-ochronny dla dzieci i dorosłych z problemami skórnymi. Zakupiony nie wiadomo gdzie (:D) za 15 zł. |
Żel Clindacne. Zakupiony na receptę za ok. 24 zł. |
Żel Epiduo. Zakupiony na receptę za 40 zł. |
Żel Davercin. Zakupiony na receptę za ok. 10-20 zł. |
Powiem ci szczerze, że post przeczytałam od deski do deski, bo sama mam takie problemy.
OdpowiedzUsuńWypróbuję twoich metod, mam nadzieje że przyniosą efekt.
queen-of-day.blogspot.com
Tonik na trądzik jest najlepszy :) Bardzo przydatny post.
OdpowiedzUsuńZapraszam --> http://moje-sprawy-codzienne.blogspot.com/