sobota, 2 sierpnia 2014

Dziękuję za pomoc!

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, jak to by było, gdyby nie udzielono wam pomocy, a jedynie omijano szerokim, bardzo szerokim łukiem?
Tak, nawiązuję właśnie do sytuacji, która wydarzyła się w moim mieście jakieś pół godziny temu, a w której ja i moja przyjaciółka byłyśmy "bohaterami".
Chciałyśmy się właśnie wybrać autobusem na ogródki w upalne popołudnie, lecz niestety autobus, którym chciałyśmy się tam dostać nie jechał. Po 20 minutach czekania przyszedł do nas piękny piesek, młody i nieco zaniedbany. Ciężko dyszał, bał się i widać było, że chce mu się pić. Stwierdziłam "- Okay, zróbmy coś!". Pobiegłyśmy po wodę, miseczkę i jedzenie do mnie do domu i przybiegłyśmy na przystanek, lecz pies zniknął. Poszukałyśmy trochę i okazało się, że psinka leżała sobie na chodniku i ciężko oddychała. Bez namysłu wlałam wodę do miseczki i podsunęłam mu pod nosek. Psiak - nieufny - zaczął nas najpierw obwąchiwać, a potem niepewnie się napił. Widać było, że mu ulżyło, ponieważ już tak nie dyszał. Stwierdziłyśmy obie, że skoro już coś robimy, to zróbmy to do końca. I tak też siedziałyśmy tak trochę, a psiak nie był do nas przekonany. W końcu weszłyśmy w stronę pobliskiego schroniska i zadzwoniłyśmy, by przyjechali po niego, ponieważ psiaczek już od dłuższego, może długiego czasu wałęsał się po tych okolicach. Po paru nieudanych próbach w końcu ktoś odebrał, lecz skierowano nas do Straży Miejskiej. Próbowałyśmy się dodzwonić na ich numer, niestety wiele razy bezskutecznie. W końcu wystukałyśmy inny numer i odebrano za pierwszym razem. Wyjaśniłyśmy całą sytuację, a panowie pytani nas o to, skąd wiemy, że pies nie ma właściciela i czy coś mu jest. Przyjechali zaledwie pięć minut później, to było ok. godziny 17:30. Chwilę tłumaczyłyśmy, skąd nasze zgłoszenie i obawy, a mili panowie pomogli nam zadzwonić do hycla. Hycel zjawił się bardzo szybko, zaledwie dziesięć minut od odjechania Straży. Chcieliśmy psiaka zaprowadzić po prostu do klatki, jednak wyraźnie się bał i nam uciekł. Dostałyśmy obrożę, którą miałyśmy założyć zwierzęciu, niestety na marne. Kiedy próbowałyśmy go złapać strasznie piszczał i uciekał. Goniliśmy go po całym osiedlu, aż w końcu pan hycel stwierdził, że i tak nie złapiemy go, a szkoda by było, gdyby kogoś ugryzł. Dostał strzałą z lekiem usypiającym. Następnie znów go goniliśmy, psiak mimo to, że chwiał się na nogach to i tak uciekał. Ostatecznie pan, który przyjechał po psiaka, by zabrać go do schroniska użył drucianej "smyczy", czy czegoś podobnego. Młody Water ( bo tak go nazwałyśmy ze względu na to, że nie chciał pić wody) przeraźliwie piszczał. Wszystko to działo się na oczach wielu ludzi, którzy, kiedy czekałyśmy na telefon i przyjazd Straży, ignorowali nasze prośby o pomoc, a co więcej, omijali nas szerokim łukiem. Dopiero kiedy przyjechały Władze, ludzie zaczęli być rozmowni, tłumaczyć. Ponad to, kiedy władze odjechali, ich zachowanie się nie zmieniło. Kiedy zjawił się hycel dziesiątki ludzi wychodziło z bloków i zaglądało w oknach, co więcej, zaczepiając nas pytaniami " - Czy to wasz pies?" lub " - Co się z nim stanie?". Uniemożliwiało nam to złapanie psiaka. Nawet pewien pan zaoferował swoją pomoc i ciepły dom, mówiąc, że chętnie wziąłby psiaka, lecz musi pomówić z żoną.
Więc co by się stało z tym psiakiem, gdybyśmy my, młode pokolenie, nie zareagowało? Co musi się stać, żeby ktoś zatrzymał się na ulicy widząc krzywdę i spytał " - Hej, wszystko okey?". Co trzeba zrobić, żeby ludzie przestali być tacy oschli i zaczęli pomagać?
Dzisiejsza sytuacja uświadomiła mi, jak mało na tym świecie jest ludzi pomocnych, w porównaniu do tych, których nie obchodzi cudze życie.
Psiak prawdopodobnie jest chory, możliwe jest złamanie żeber.
Ile jesteśmy w stanie znieść?
A co, jeśli na miejscu tego psa byłby człowiek? Człowiek leżący w krzakach, ponieważ nie utrzymał się na nogach, kiedy zaatakował go nagły ból? Człowiek, który być może zemdlał i potrzebuje pomocy? A my, ludzie? Co my robimy? Wytykamy go palcami. Mówimy, że pijaczyna, podczas gdy on umiera.
Tak, taka jest prawda. Tak niewielu jest ludzi, którzy pragną pomagać.
To smutne.
I jestem ciekawa, czy za parę lat, ktokolwiek będzie przejmował się losem drugiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spam i niewłaściwe komentarze będą usuwane.
W komentarzu zostaw link do swojego bloga - na pewno tam zajrzę!
Nie uznaję obserwacji za obserwację (:
Serdecznie dziękuję za każdy komentarz, uśmiech i niewidzialne łapkowanie moich postów, a także za obserwację ♥ Daje to ogromną motywację do dalszego działania :)